Zgodnie z polskim prawem puste opakowania po środkach ochrony roślin musimy oddawać z powrotem do sklepów. Czy dotyczy to również spryskiwaczy, którymi nawozimy albo pryskamy rośliny na balkonach i w przydomowych ogródkach? Co zrobić z opakowaniami po środkach grzybo i owadobójczych? Gdzie pozbyć się płynu, jeśli zostało go jeszcze troszkę w opakowaniu? No i w końcu, co dalej dzieje się z taką odpowiednio zagospodarowaną plastikową butelką? Między innymi o tym porozmawiam w tym odcinku podcastu „Co w tym kosz(yk)u” z Joanną Gałązką.
Podcastu możesz odsłuchać również w swojej ulubionej aplikacji podcastowej, jak Spotify, Podcasty Google, Apple Podcasts itd. Wyszukaj go pod nazwą CO W TYM KOSZU i koniecznie zasubskrybuj! Zapraszam Cię też do obserwowania mojego kanału na Youtube.
Ten podcast powstaje dzięki społeczności. Jeśli chcesz wesprzeć moją pracę nad kolejnymi odcinkami „Co w tym koszyku?”, zostań moim Patronem lub moją Matronką na patronite.pl/nanowosmieci
***
A może wolisz przeczytać treść podcastu? Poniżej znajdziesz transkrypcję nagrania.
Joanna: Cześć, Julio. Nazywam się Joanna Gałązka. Pracuję na co dzień w Polskim Stowarzyszeniu Ochrony Roślin. To jest stowarzyszenie, które skupia producentów środków ochrony roślin działających w Polsce. Na co dzień zajmuję się tematami związanymi z bezpiecznym stosowaniem środków ochrony roślin. Czyli jeżeli już rolnik czy ogrodnik musi zastosować środki ochrony roślin z jakiegoś powodu, ja tutaj wkraczam i mówię, co zrobić, żeby to było bezpieczne dla środowiska, dla osoby, która taki oprysk wykonuje i później dla konsumenta, który spożywa żywność.
Julia: Może zacznijmy od samego początku. Generalnie zgodnie z polskim prawem opakowania po środkach niebezpiecznych, w tym po środkach ochrony roślin, powinny być odpowiednio zagospodarowane. Co to są te środki ochrony roślin?
Joanna: To można porównać do leków dla ludzi. Na przykład paracetamol. Możemy go kupić w aptece pod różnymi nazwami handlowymi, jako różne produkty. Analogicznie środki ochrony roślin: to są takie preparaty, które mają pewną substancję aktywną o określonym stężeniu i mogą mieć jakieś dodatkowe substancje, które pomagają preparatowi jeszcze lepiej działać. Kupujemy w specjalistycznych sklepach, które mogą to sprzedawać, czyli są wpisane do rejestru prowadzonego przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Roślin i Nasiennictwa.
Środki ochrony roślin również powstają podobnie do leków dla ludzi, czyli najpierw sama substancja czynna jest badana na wszelkie możliwe sposoby. Taki kandydat odbywa około 150-160 różnego rodzaju badań. Jedna na 160 tys. substancji w ogóle przechodzi takie sito. Jeżeli przejdzie pozytywnie badania, to jeszcze trzeba wprowadzić na rynek, czyli złożyć na poziomie Unii Europejskiej wniosek o rejestrację. To znowu trwa jakieś dwa lata, dokumentów jest na kilkadziesiąt tysięcy stron. To wszystko jest weryfikowane i jeżeli ta weryfikacja jest pozytywna, jeżeli nie ma żadnych informacji, że nieprawidłowo zastosowany środek mógłby zaszkodzić, to wtedy jest dopuszczony do użytku.
Julia: Przekładając z polskiego na nasze: czy mówimy tutaj o nawozach, czy o środkach grzybobójczych, owadobójczych? Dla przeciętnego użytkownika co to oznacza?
Joanna: Wiele osób utożsamia środki ochrony roślin z nawozami albo z konserwantami. Środki ochrony roślin służą do leczenia roślin, nawozy służą do ich odżywiania, a konserwanty służą do konserwowania już żywności. Ale jeszcze żeby było trudniej, czasami się używa zamiennie „pestycydy” i „środki ochrony roślin”.
No właśnie, i dlaczego my jako branża środków ochrony roślin staramy się nie używać słowa „pestycyd”? Dlatego że nie wszystkie pestycydy są środkami ochrony roślin. Pestycydami są też na przykład preparaty na komary, preparaty, którymi się nasącza obroże przeciwpchelne, trutki na szczury. To jest preparat biobójczy, więc jest pestycydem, ale nie jest środkiem ochrony roślin, dlatego że środki ochrony roślin można stosować tylko do leczenia roślin.
Julia: Czyli przed czym dokładnie chronimy rośliny, używając tych środków?
Joanna: Naukowo nazywamy to agrofagami, czyli to są wszystkie możliwe organizmy, które mogą zagrażać w jakiś sposób roślinom. Mówi się zwykle o trzech grupach: insektycydach (środkach na owady), herbicydach (środkach na chwasty), trzecie są fungicydy (jako środki, które zwalczają choroby grzybowe). Ale oprócz tego jeszcze mamy inne i w zależności od tego, na co mają działać te środki, to one się tak nazywają. Na przykład akarycydy od nazwy tej grupy pajęczaków; najbardziej dającym się we znaki pajęczakiem są przędziorki. A na przykład preparaty na ślimaki nazywamy moluskocydami. Zbiorczo je nazywamy środkami ochrony roślin. Można je też nazywać lekami dla roślin.
Julia: Czy te leki dla roślin są używane wyłącznie w polu, czy również jeżeli uprawiamy domowy albo przydomowy ogródek, albo na balkonie mamy jakieś swoje pomidorki? Ja teraz patrzę przez okno na szałwię lekarską, która mi tutaj pięknie zasłania widoki…
Joanna: Może warto by było zaznaczyć, że oprócz takiego podziału pod kątem tego, jakie organizmy są zwalczane, też możemy sobie wydzielić różne typy takich preparatów. Są preparaty biologiczne, bardziej na bazie albo organizmów żywych, mikroorganizmów, albo na przykład wyciągów roślinnych, a mogą też być preparaty chemiczne, zarówno syntetyczne, jak i naturalne. Druga sprawa, że rzeczywiście możemy się spotkać z preparatami do użytku profesjonalnego i nieprofesjonalnego albo amatorskiego.
Ustawodawca wyszedł z założenia, że osoba, która nie jest przeszkolona, jest amatorem, użytkownikiem nieprofesjonalnym, nie jest w stanie do końca zapewnić sobie i otoczeniu bezpieczeństwo. W związku z tym często jest tak, że preparaty, które są mniej toksyczne, są oferowane amatorom. Albo też są produkty typu ready to use, czyli już nie musimy otwierać, odmierzać tych 5 ml na 3 l wody, tylko po prostu kupujemy w sprayu. Tak jak spray do szyb, to możemy też kupić spray na przędziorki albo na mszyce.
Ale na samym początku etap badań, rejestracji i tak dalej – jest takie samo, niezależnie od tego, czy mamy metody biologiczne, czy mamy wyciągi roślinne, czy mamy syntetyczne preparaty.
Julia: No właśnie, zaraz Ci coś pokażę. Jak wspomniałaś o tych przędziorkach, to rzeczywiście miałam towarzystwo wśród swoich roślin, aczkolwiek z przędziorkami sobie poradziłam. Ale ostatnio moje kaktusy zaznały ataku wełnowców i w związku z tym musiałam sięgnąć po naprawdę mocną broń. I to jest właśnie spray, o którym mówisz. To jest spray na mszyce i inne szkodniki. Jak spojrzałam sobie na skład, to jest wodny roztwór soli potasowych kwasów tłuszczowych. Czyli tak naprawdę to jest mydło potasowe. Ale zobaczyłam na tym opakowaniu, że: „Pusto opakowanie wyrzucić do pojemnika na surowce wtórne”. I w tym momencie nawet ja totalnie zgłupiałam.
Użytkownicy środków ochrony roślin są zobowiązani do zwrotu opakowań po tych produktach, punkty sprzedaży do ich przyjęcia, a producenci i importerzy do zorganizowania systemu zbierania i zagospodarowania opakowań. Aby wyjść naprzeciw tym wymogom prawnym, w 2004 roku Polskie Stowarzyszenie Ochrony Roślin, czyli PSOR, zorganizowało i do dziś nadzoruje system zbiórki opakowań.
Julia: Powoli przechodząc do tematu naszego spotkania: opakowania po środkach ochrony roślin należy przekazać do właściwego miejsca w celu odpowiedniego zagospodarowania. Czy opakowania, które należy przekazać do odpowiedniego miejsca, mają na sobie jakąś specjalną informację?
Joanna: Wydaje mi się, że to co Ty akurat kupiłaś, to niekoniecznie nawet był środek ochrony roślin w rozumieniu prawa. Jeżeli jest pozwolenie ministra na opakowaniu, jest to środek ochrony roślin. Jeżeli mogłabyś sprawdzić, czy tam jest numer zezwolenia ministra rolnictwa i rozwoju wsi.
Julia: Słuchaj, jest tak: „Preparat działa na szkodniki w sposób fizyczno-mechaniczny i nie jest środkiem ochrony roślin w rozumieniu przepisów rozporządzenia WM nr 1107/2009”.
Joanna: Właśnie, czyli już mamy pierwszą selekcję tego opakowania. Jeszcze można by było ewentualnie sprawdzić, czy na tym opakowaniu są takie charakterystyczne piktogramy: biały romb z czerwoną obwódką. Na tym nie ma, więc możemy uznać, że jest to jakiś środek, który ma pewnie toksyczność na poziomie mydła, którego używamy do mycia rąk. Wydaje się, że po prostu to opakowanie nie zalicza się do opakowań po środkach ochrony roślin.
Natomiast w samych środkach ochrony roślin też nie wszystkie te środki – a co za tym idzie, opakowania – są sklasyfikowane jako niebezpieczne. Według prawa zbiórce podlegają opakowania klasyfikowane jako niebezpieczne i je możemy rozpoznać właśnie po tym, że są dwa piktogramy. Romb z czerwoną obwódką, jest białe pole i na tym jest czarny rysunek. Te dwa, o których ja mówię, jedno to jest ryba śnięta z uschniętym drzewem, to jest jeden piktogram, a drugi z piktogramów to jest taki rozpęknięty albo promieniujący człowiek.
Nawet jeżeli je wypłuczemy – a dobrą praktyką jest trzykrotne wypłukanie i wylanie tych popłuczyn do opryskiwacza, którym będziemy opryskiwać rośliny – więc nawet jeżeli je trzykrotnie wypłuczemy, to nauka mówi, że opakowanie jest czyste, a prawo mówi, że opakowanie jest sklasyfikowane jako niebezpieczne.
Czyli z prawa przede wszystkim i z takiej nieufności w stosunku do użytkowników wynika właśnie to, że ten strumień odpadów, jakimi są opakowania po środkach ochrony roślin sklasyfikowane jako niebezpieczne, właśnie jest wydzielony, jako jedyny w Polsce. Zdaje mi się, że w większości krajów na świecie też tak właśnie jest. Te opakowania musimy oddawać do sklepów.
Jak działa system PSOR? W pierwszym kroku sklep lub hurtownia przy sprzedaży wskazanych w ustawie środków informuje kupującego o konieczności zwrotu opakowań po zużyciu środka. W kroku drugim użytkownik po wykorzystaniu produktu trzykrotnie płucze opakowanie i czyste zwraca do punktu sprzedaży. W kroku trzecim punkt sprzedaży przyjmuje czyste opakowania od użytkowników. W kroku czwartym operator działający w imieniu producentów i importerów odbiera opróżnione i wypłukane opakowania z punktów sprzedaży i gospodarstw wielkoobszarowych.
Julia: Zanim zwrócimy to opakowanie do sprzedawcy, dobrą praktyką jest wypłukanie trzykrotne. I tu mi się zapaliła czerwona lampka. Zaczęłam się zastanawiać, czy jak wypłuczemy, to czy nie zaszkodzimy środowisku, wylewając to do kanalizacji.
Joanna: Do kanalizacji to na pewno! Dlatego właśnie te popłuczyny wylewamy do zbiornika opryskiwacza. Zbiornik opryskiwacza to jest nic innego jak po prostu ten zbiornik, w którym się rozcieńcza środek tak, żeby on był w odpowiednim stężeniu. Jeżeli mamy ciągnik, to jest wielka, kilkusetlitrowa „cysterna”. Ale jeżeli jesteśmy domowym ogrodnikiem albo działkowcem, to też na pewno mamy jakiś opryskiwacz czy spryskiwacz, którego używamy do opryskiwania. To może być nawet jednolitrowy albo półlitrowy.
Jeszcze jeżeli chodzi o dobrą praktykę, która też właściwie jest zgodna z prawem, w przypadku rolników, którzy mają miejsce na napełnianie i mycie opryskiwacza połączone z jakimś systemem do bioremediacji albo hydratacji, to po prostu można do tego systemu do bioremediacji wylać to. Ale działkowiec, jeżeli tego nie jest dużo, może wypłukać taki preparat i popłuczyny wylać na kompost. To jest o tyle bezpieczne, że te mikroorganizmy, które w kompoście żyją, one są w stanie przetworzyć te wszystkie substancje, które są w środku ochrony roślin i po prostu zneutralizować.
Julia: No dobra, ale wyobraźmy sobie, że jednak trochę nam zostanie w tym opakowaniu takiego środka. Co możemy z nim zrobić? Bo że nie do kanalizacji, to już wiemy. Ale powiedzmy, została nam jedna trzecia tego płynu w środku i co z nim?
Joanna: Jeżeli na przykład właśnie mieliśmy problem z przędziorkami albo z jakąś mszycą, albo z wełnowcem, czego absolutnie nikomu nie życzę, to wtedy jeżeli nam zostanie taki preparat, a one mają zwykle krótki, dwuletni okres przydatności, to oddajemy albo do PSZOK-u, albo, powiem znowu bardzo oficjalnie, powierzamy firmie, która ma pozwolenie. Czyli szukamy takich firm, które faktycznie mogą odbierać odpady niebezpieczne, bo to też jest ważne, żeby byle komu nie oddawać tych opakowań, tylko oddawać je takim firmom, które rzeczywiście spełniają te wszystkie wymogi, wiedzą jak i mają warunki ku temu, żeby te odpady niebezpieczne przyjmować i dalej przetwarzać.
Czy domowe rośliny są eko? Posłuchaj!
Z roku na rok ilość zebranych opakowań po środkach ochrony roślin się zwiększa. W 2005 roku zebrano 515 ton, w 2020 roku już 2200 ton.
Julia: Oddajemy puste opakowanie do punktu sprzedaży. Powiedz mi, potrzebujemy paragonu, żeby to zrobić?
Joanna: Nie, prawo jest tak skonstruowane, że na dobrą sprawę nie musimy oddawać nawet do tego samego sklepu, w którym kupiliśmy preparat. Każdy kupujący ma obowiązek zwrócić opakowanie, ale też każdy sprzedawca ma obowiązek przyjąć to opakowanie zgodnie z prawem. Jeżeli tego nie chce zrobić, a wiemy, że sprzedaje środki ochrony roślin, możemy się posiłkować WIORiN-em. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Roślin i Nasiennictwa kontroluje sklepy sprzedające środki ochrony roślin i możemy się zwrócić do WIORiN-u z powiadomieniem, że sklep nie przyjmuje, mimo tego, że ma taki obowiązek, opakowań.
Julia: Puste i czyste opakowania są odbierane z punktów sprzedaży i tu mi się trochę trop gubi. Jak są odbierane, to co z nimi dalej? Wiesz, ja lubię grzebać w koszu, lubię się dowiadywać, co dalej z tymi opakowaniami się dzieje.
Joanna: Mówię jako przedstawicielka producentów środków ochrony roślin teraz. My też lubimy wiedzieć, co się dzieje z tymi opakowaniami. No bo w ogóle jest to taka branża, która z jednej strony jest bardzo mocno uregulowana, a z drugiej strony jest zawsze na cenzurowanym.
Wygląda to tak, że na etapie sklepu przejmuje pałeczkę operator systemu. To firma, która zajmuje się na co dzień odbiorem odpadów. Jako system zbiórki opakowań PSOR, mamy z nim umowę podpisaną, że my finansujemy tę zbiórkę, a oni odbierają od sklepów i przekazują na instalacje, które później przetwarzają te opakowania.
Warto powiedzieć, że to jest tworzywo sztuczne HDPE, dobrej jakości, chciałoby się z nich zrobić coś fajnego. Można zrobić coś fajnego, ale nie wszystko. My mamy zagwarantowane, że z tych opakowań nie powstaje nic, co ma kontakt z żywnością, albo na przykład gryzaczki dla dzieci nie powstaną. Dalej, w pierwszej kolejności próbujemy to poddać recyklingowi. W ubiegłym roku około 75% zebranych opakowań udało nam się poddać recyklingowi. Powstają z tego rzeczy, z którymi na co dzień nie mamy kontaktu, przede wszystkim to są rury do światłowodów.
Kolejna opcja to jest odzysk energetyczny, czyli energia zarówno do zasilania mieszkań, jak i różnych przemysłowych instalacji. A jak już się z tym pozostałym naprawdę nic nie da zrobić, to wtedy mamy unieszkodliwianie. Problem mamy taki, że mamy mało instalacji, które te opakowania niebezpieczne są w stanie nam przetworzyć. Obecnie taka do unieszkodliwiania jest jedna w Polsce.
Julia: A jak oceniasz od strony użytkowników? Bo jak spojrzymy na całą tę historię systemu, powiedzmy od 2005 roku, bo w 2004 roku to był projekt pilotażowy i na pełną parę to ruszyło w 2005 roku, jak oceniasz tę świadomość? Czy ona rośnie, czy się zatrzymała wśród tych użytkowników?
Joanna: Dwie liczby Ci podam. Jeżeli pytamy naszych respondentów, czy wiedzą, co zrobić z opakowaniami i czy oddają je do sklepu, to 95% (93, 95, 98 czasami, bo to się zmienia) deklaruje, że tak, wiedzą, tak, oddają. Natomiast jeśli chodzi o poziomy zbiórki, to mamy rok do roku pewne zmiany o kilka punktów procentowych, ale kształtuje się to nam gdzieś pomiędzy 50 a 70%. Czyli jest jakaś grupa użytkowników, którzy wiedzą, że trzeba opakowania zwracać do sklepu, ale z jakiegoś powodu ich po prostu nie oddają.
Julia: To trochę jak z segregacją odpadów. 98% społeczeństwa deklaruje, że segreguje w domu odpady i że sumiennie, pięć koszy i dzieli, stojąc nad tymi kontenerami, a potem się okazuje po drugiej stronie kosza, że to wcale tak kolorowo nie wygląda.
Joanna: Pocieszające jest to, że z roku na rok jednak ten poziom zbiórki nam rośnie. On się zmienia, ale jednak rośnie. W 2019 roku mieliśmy taki peak, tam zebraliśmy 75% masy wprowadzonej na rynek. W ubiegłym roku było trochę mniej. Ale jak popatrzymy sobie szczególnie od 2004 roku na ten wykres, to on sobie sukcesywnie rośnie. Możemy oczywiście zbierać więcej, tylko tutaj właśnie apel do osób, które używają środków ochrony roślin, żeby pamiętały o tym, żeby te opakowania zwracać do sklepów.
Julia: To też warto powiedzieć, że to jest prawny obowiązek, żeby to robić, prawda?
Joanna: To prawda, to wynika z prawa.
Julia: Czy masz jeszcze na zakończenie jakiś apel do osób, które używają środków ochrony roślin?
Joanna: Na samym początku już powinnam powiedzieć, że system zbiórki ma swoją stronę internetową. Jeżeli ktoś ma jakieś wątpliwości co do opakowań, to zawsze warto wejść na www.systempsor.pl.
Po drugie, warto jest naprawdę oddawać te opakowania po to, żeby one nie trafiały gdzie indziej, tylko rzeczywiście trafiły do strumienia odpadów niebezpiecznych i były pod naszą kontrolą, przetworzone w sposób bezpieczny dla środowiska.
A trzecia rzecz, taka a propos środków ochrony roślin generalnie, żeby czytać instrukcje dołączone do opakowania. Tam naprawdę znajdziemy mnóstwo informacji. Nie tylko jakie powinno być stężenie dobre i skuteczne, ale też czy powinniśmy założyć odzież ochronną typu rękawice, jaki jest okres tak zwanej karencji, czyli czas, jaki musi upłynąć od oprysku do zjedzenia.
Jeżeli jest taka potrzeba, to używajmy środków ochrony roślin, bo one są na rynku, bo są przebadane, są zarejestrowane, natomiast używajmy ich z głową i w ostateczności, tak bym powiedziała.
Julia: Jestem pewna, że ogrom tej informacji, którą dzisiaj przekazałaś słuchaczom, na pewno się przyda. Dziękuję Ci ogromnie, Asiu, za rozmowę!
I Wam, drodzy, bardzo dziękuję za wysłuchanie tego odcinka. Jeśli znacie kogoś, komu może przydać się wiedza w nim zawarta, to koniecznie udostępnijcie link do podcastu. Pamiętajcie też, że każdy odcinek „Co w tym kosz(yk)u” ma przygotowaną transkrypcję specjalnie z myślą o tych, którzy wolą czytać niż słuchać. Wszystkie transkrypcje znajdziecie na mojej stronie Nanowosmieci.pl w zakładce Podcasty. Do transkrypcji tego odcinka dołączę również piktogramy, o których wspominała Asia, a które oznaczają, że dane opakowanie jest po środku niebezpiecznym i wymaga specjalnego traktowania.
Zapraszam Was również do obserwowania moich mediów społecznościowych. Na Facebooku i Instagramie znajdziecie mnie pod nazwą „Na Nowo Śmieci”. A jeśli chcecie mieć realny wpływ na kolejne odcinki tego podcastu, zostańcie moją matronką lub moim patronem na Patronite.pl/nanowosmieci.
Trzymajcie się, pa pa!