Jeszcze kilka lat temu niemal nie istniały w polskim Internecie. Dziś – są nieodłącznym elementem wielu publikacji w mediach społecznościowych. Do oczyszczania przestrzeni białą szałwią i palo santo zachęcają sklepy internetowe, celebryci i influencerzy. Stały się modne, ale to jest raczej powód do smutku niż radości. Z kilku powodów nie używam palo santo ani białej szałwii. Kadzę natomiast czymś innym…
Biała szałwia i palo santo: czym są?
Zacznijmy od podstaw.
Biała szałwia – to roślina blisko spokrewniona z miętą. Do wzrostu potrzebuje suchych terenów i mnóstwo światła słonecznego. Pochodzi z południowo-zachodniej części Stanów Zjednoczonych, ale tak naprawdę występuje dziś głównie w Kalifornii (i niemal wyłącznie tam). Biała szałwia ma wyjątkowe biało-srebrzyste liście – od czego roślina bierze swoją nazwę – i jedyny w swoim rodzaju aromat. Głęboki, mistyczny – od wieków palone liście białej szałwii były używane przez przedstawicieli kultury rdzennych Amerykanów do ceremonii, odprawiania rytuałów, oczyszczania od złych mocy i do przyciągania dostatku i dobrej energii.
Palo santo – a to z kolei drzewo. Również o niezwykłym zapachu i niesamowitych właściwościach. Aromat palonego drewienka oczyszcza umysł, rozluźnia napięcia w ciele, sprzyja medytacji. Używane do okadzania, chroni przestrzeń przed negatywną energią. Nazwa „palo santo” oznacza dosłownie „święte drzewo”, bo przez szamanów z Ameryki Południowej i Środkowej kadzidło jest uważane za nieodłączny element każdej ceremonii.
A teraz do brzegu…
Dlaczego nie używam palo santo i białej szałwii: względy ekologiczne
Pod nazwą „Palo santo” kryje się kilka różnych drzew. Mieszkańcy Karaibów i północnej części Ameryki Południowej nazywają w ten sposób Gwajakowca lekarskiego (Guaiacum officinale). Argentyńczycy mianem świętego drzewa określają Bulnesia sarmientoi. Zaś mieszkańcy Peru i Ekwadoru – drzewo o oficjalnej nazwie Bursera graveolens.
Z tej świętej – nomen omen – trójcy pierwsze dwa drzewa ze względu na masową eksploatację w miejscu naturalnego występowania znajdują się na liście gatunków bezwzględnie zagrożonych. Na ten przykład, Gwajakowiec całkowicie wymarł już na kilku wyspach karaibskich. Gatunek ten został objęty Konwencją o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem CITES, co oznacza, że nie wolno legalnie eksportować drewna, trocin, ekstraktów i żywic z tej rośliny.
Na liście CITES od 2010 roku widnieje również Bulnesia sarmientoi. Wcześniej roślina trafiła do Czerwonej Księgi gatunków zagrożonych (IUCN Red List) jako pozycja mniejszej troski, ale już od 2018 roku drzewo widnieje na liście jako zagrożone wyginięciem.
Gdy pierwsze dwa gatunki zostały objęte ochroną, rozpoczęła się masowa eksploatacja Bursery graveolens. To właśnie z tym drzewem najczęściej mamy do czynienia, gdy w Polsce kupujemy kadzidła palo santo. Póki co jest określany jako gatunek mniejszej troski, ale… Etyczne i ekologiczne pozyskiwanie surowców z tej rośliny zakłada wykorzystanie opadłych gałęzi i obumarłych drzew. W wielu krajach istnieje wręcz zakaz wycinania zdrowych drzewek. Ale, jak się domyślasz, zakazy swoje, a rzeczywistość swoje – światowy popyt na te produkty sprzyjają nielegalnym wycinkom!
Dwa gatunki drzew są zagrożone wyginięciem, dołączyć do nich może niebawem trzeci. A wszystko dlatego, że świat zachwycił się zapachem i ideą palo santo i stworzył modę na palenie tego kadzidła!
Co do białej szałwii, to oficjalnie nie jest ona wpisana na listę gatunków zagrożonych. Ale…! Ekolodzy i wiele grup rdzennych Amerykanów zwraca uwagę na nadmierną eksploatację dziko rosnącej roślin. Podkreślają, że niekontrolowane zbiory negatywnie wpływają na występowanie białej szałwii, zwłaszcza że często eksploatacja jest nielegalna, bo zachodzi w miejscach niedozwolonych (jak np. rezerwaty przyrody).
Mnie osobiście serce boli też z powodu śladu węglowego. Jak już wcześniej wspominałam, roślina występuje głównie w Kalifornii, a jej transport do nas wiąże się z gigantycznymi emisjami! A gdy widzę pęki szałwii w cenie ok. 10 zł, zastanawiam się, gdzie w tym wszystkim jest etyka – sprawiedliwe wynagradzanie pracowników, etyczne pozyskiwanie surowców… Przecież możemy okadzać rodzimymi ziołami, nawet swojską szałwią! Ale o tym za chwilę.
Dlaczego nie używam białej szałwii i palo santo: względy etyczne
W moim przekonaniu ekologia jest mocno związana z etyką. A troska o środowiska idzie ramię w ramię z troską o dobrostan wszystkiego, co żyje na planecie, również człowieka.
I tu dochodzimy do pytania, czy palenie białej szałwii i palo santo jest etyczne.
W anglojęzycznej (zwłaszcza amerykańskiej) przestrzeni publicznej od lat toczą się dyskusje o tym, że palenie białej szałwii i palo santo przez osoby, które nie należą do kultury rdzennych Amerykanów, jest formą zawłaszczania tej kultury.
O co w tym chodzi?
Dla ludów, zamieszkujących tereny, na których biała szałwia i palo santo występują naturalnie od wieków, palenie tych roślin (uważanych za święte!) jest nieodłącznym elementem medycyny i religii. Kadzi się w celach rytualnych!
Dlatego „nasze” palenie kadzideł dla pięknego zapachu czy oczyszczania przestrzeni ze „złych duchów” jest uznawane za zawłaszczanie tożsamości i trywializowanie jej.
Rodzime kadzidła naturalne: mamy z czego wybierać!
Też lubię dać popalić! 😀
Uwielbiam kadzidła. Kadzę do medytacji i przy odprawianiu rytuałów na Nów czy Pełnię. Zapalam kadzidła, gdy – no właśnie! – potrzebuję oczyścić przestrzeń po trudnym doświadczeniu czy kłótni. A także wtedy, gdy chcę się zrelaksować i wyciszyć.
Kadzidła towarzyszą mi niemal na co dzień. I są to przede wszystkim nasze rodzime surowce – na zdjęciu powyżej możecie zobaczyć przykładową wiązankę ziół.
A zatem, czym kadzić zamiast białej szałwii i palo santo?
Właściwości oczyszczające ma czarcie żebro. Ochronne – piołun. Kadzenie lawendą uspokaja, a liściem laurowym – pobudza intuicje i chroni przez złymi zamiarami innych osób. Często liść laurowy stosuje się jako alternatywę dla białej szałwii, bo ma podobne właściwości. Nic nie stoi na przeszkodzie, by kadzić suszem naszej rodzimej szałwii lekarskiej. Powiem więcej: tak naprawdę okadzać można takimi roślinami i częściami roślin, jakie mamy pod ręką – suszonymi ziołami, owocami, korą, żywicą, igliwiem. Wiesz, że kadzidłem może być nawet ususzona skórka jabłka?!
W zależności od wybranej formy kadzenia, możesz rozdrobnić składniki w moździerzu i potem szczyptę posypać na rozpalony węgielek trybularzowy. Możesz związać pęk, na wzór tego z białej szałwii. Zbierz kopę świeżych łodyżek tej samej rośliny lub różnych i obwiąż pęk nitką. I pozostaw kadzidło do wyschnięcia 😉 Moje, widoczne na zdjęciu, pęki składają się z kilku roślin: mięta + lawenda + liście pomidora oraz rozmaryn + lawenda + liście pomidora.
Jeśli chcesz samodzielnie wykonać domowe kadzidło, zapisz się na Liścik bez śmieci. W odpowiedzi otrzymasz ode mnie bardzo prosty przepis 🙂
Daj znać, czy jarają Cię kadzidła (hłe, hłe, nie mogłam się powstrzymać 😀 ). Czy kadzisz na jakieś specjalne okazje? Jakich kadzideł używasz zazwyczaj?
P.S.: Wielkie podziękowania ślę do Gosi i Kai z MeadLadies, bo to od nich lata temu dowiedziałam się, dlaczego lepiej nie używać białej szałwii i palo santo <3