Kompostownik w mieszkaniu? O nie! Na pewno będzie śmierdzieć. Na pewno zacznie przeszkadzać sąsiadom. Na pewno ktoś dziwnie będzie na to patrzył. Na pewno nie dam rady go używać. Na pewno… Na pewno?
– Wiesz, – usłyszałam kiedyś – fajnie jest stosować zasady Zero Waste (Zero Śmieci) jak się ma domek za miastem. Hodujesz swój ogródek, masz własne warzywa i owoce, a za domkiem budujesz kompostownik. – Znam osobę, która używa kompostownika, mieszkając w bloku w dużym mieście – odpowiedziałam. Chodziło mi o Kasię prowadzącą bloga Ograniczamsie. Po raz pierwszy zobaczyłam jej kompostownik na zdjęciu, które udostępniła na instagramie. Zobaczyłam i się zachwyciłam, że sprzęt do kompostowania odpadów może w ogóle TAK wyglądać! Tym większe było moje zdziwienie, bo kompostownik jest trzymany na balkonie w zwykłym mieszkaniu w zwykłym bloku. Poprosiłam więc Kasię, by podzieliła się swoimi doświadczeniami. Jesteście ciekawi co opowiedziała?
Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z kompostownikiem i dlaczego?
Kompostownik mam w sumie od niedawna, zaczęłam z niego korzystać z początkiem sierpnia, czyli dwa miesiące temu. Było to wtedy, kiedy zaczęłam na poważnie myśleć o ograniczaniu odpadów generowanych przez mój dom. Kilka rzeczy zbiegło się w czasie: byłam po wykładzie na temat pro bio emów, czyli efektywnych mikroorganizmów, prowadzonym przez pana Michała Fedosza, który oprócz probiotyków pokazywał również, jak działa kompostownik. Zafascynowało mnie to urządzenie nie tylko przez swoją przydatność, ale piękny, estetyczny wygląd, który mnie urzekł. Nie myślałam, że kompostownik może być tak ładny! Te emocje przechodziły przeze mnie równolegle do moich planów przetwarzania odpadów organicznych. Poczułam, że to właściwy czas, by zacząć.
Kiedy już postanowiłaś sprawić kompostownik, to od czego zaczęłaś?
Nie musiałam specjalnie przygotowywać mieszkania. Bardziej skupiłam się na wypracowaniu nowych nawyków i zyskania poparcia mojej rodziny. Postanowiliśmy, że na czas lata i jesieni kompostownik stanie na balkonie, tak gdzie rosną nasze pomidory, zioła i kwiaty. Najpierw myślałam o nim pod kątem przetwarzania balkonowych odpadków, ale potem ośmieliłam się i zaczęłam do niego wrzucać kuchenne obierki i niewykorzystane części warzyw. Wynosiłam je za każdym razem, gdy gotowałam. Teraz mam przygotowany mały pojemnik, który ładuję w trakcie dnia i opróżniam do kompostownika, gdy jest pełen.
Na co zwrócić uwagę, wybierając kompostownik?
Każdy powinien dopasować kompostownik do własnych potrzeb. Jeśli posiada się ogród, wówczas najłatwiej postawić kompostownik otwarty, który będzie się składał z kilku desek ustawionych w kształcie czworoboku, zlokalizowanych w odpowiednim oddaleniu od domu lub altanki.
Moim zdaniem większym wyzwaniem jest dobranie odpowiedniego kompostownika domowego. Jest ich kilka na rynku i żaden nie jest szalenie tani. Trzeba się zastanowić: gdzie kompostownik stanie (na balkonie, w kuchni, w miejscu widocznym czy ukrytym), czy często wyjeżdżamy, czy będziemy dbać o „dokarmianie” kompostownika, czy ważny jest dla nas design, czy wystarczy funkcjonalny porządny pojemnik.
Mnie osobiście przekonał kompostownik Urbalive, głównie swoją półeczką na domowy zielnik i odpowiednio zaprojektowaną, przemyślaną bryłą. Wiedziałam, że ten będzie dla mnie najlepszy.
Sam kompostownik to nie wszystko – czego jeszcze potrzeba, by prawidłowo on „działał”?
Wybór kompostownika to również wybór sposobu kompostowania. Mój kompostownik przetwarza materię przy wspomaganiu bakteriami probiotycznymi w płynie. Za każdym razem, gdy dorzucam nowe obierki, spryskuję je preparatem i lekko mieszam zawartość. Przetwarzana materia potrzebuje tlenu i odpowiedniego nawilżenia. Mogłabym również dodać do kompostownika dżdżownice, które szybciej i skuteczniej przemielą zawartość. Być może wkrótce tak zrobię.
Jakie błędy może popełnić początkujący użytkownik, czego należy się wystrzegać?
Na początku kompostowania zrobiłam kilka błędów i myślę, że jeszcze jakieś mogą mi się przytrafić. Jednym z nich było przemoczenie organicznej zawartości, co poskutkowało pojawieniem się dość mocnej pleśni. Trzeba pamiętać, że odpadki nie mogą być zbyt wilgotne, a jeśli są, warto je równoważyć suchymi liśćmi, trawą lub gałęziami. Z czasem nauczyłam się dodawać odpowiednie ilości suchej materii albo niewielkie ilości ziemi. Innym błędem było dodawanie całych warzyw, które zaczęły gnić. W domowym kompostowniku będą się one długo rozkładać, dlatego powinnam była je wcześniej odpowiednio rozdrobnić.
Często można usłyszeć pogląd, że kompostowniki wydzielają nieprzyjemny zapach, więc absolutnie się nie sprawdzą w mieszkaniach. Co o tym mówi Twoje doświadczenie?
Prawidłowo zrobiony kompost nie wydziela nieprzyjemnego zapachu. To proces gnicia powoduje, że w domu możemy czuć smród. Trzeba zadbać, by zawartość kompostownika dotleniać, czasem przemieszać i dodać bakterii probiotycznych, które pomagają usprawnić cały proces i likwidują zapachy. Znam osoby, które mają domowe kompostowniki w kuchni i są z nich zadowolone. Nie odczuwają dyskomfortu korzystając z nich na co dzień. Wszystko jest kwestią prawidłowego użytkowania.
Jak Twoi domownicy zareagowali na kompostownik?
Mój mąż początkowo był nastawiony sceptycznie, ale z czasem przekonał się, że kompostownik to świetna sprawa. Sam zanosi obierki, choć przyznam, że nadal dość ostrożnie korzysta z pojemnika. Za to mój 4-letni synek przyjął kompostowanie jako bardzo naturalną rzecz. Za każdym razem, gdy pojawiają się niewykorzystane obierki, chce je sam zanosić i wrzucać do kompostownika. Sprawia mu to frajdę i czuje, że uczestniczy w życiu domu na prawach „dorosłego”. Nie brzydzi go zbutwiała zawartość organiczna, bo nikt mu na szczęście nie wpoił, że to obrzydliwy widok. Bardziej my – dorośli – musimy się przyzwyczajać i oswajać naturalne procesy zachodzące z naszymi odpadkami.
Czy planujesz wciąż go używać i jak oceniasz z perspektywy czasu – czy to była dobra decyzja, czy faktycznie zmniejszyła ilość odpadów?
To była dla nas rewolucyjna decyzja. Odkąd mam kompostownik widzę, ile do tej pory marnowałam warzyw! Teraz staram się wykorzystywać nawet te części, które wcześniej lądowały w śmietniku, na przykład, nać marchwi czy liście rzodkiewki. Dopiero to, co się nadpsuje, wrzucam do kompostownika, by przetworzyło się w wartościowy nawóz. Warto wspomnieć, że z kompostu tworzy się odżywczy sok do podlewania roślin lub… uzdatniania domowych ścieków. Jest to absolutnie fenomenalny produkt uboczny.
Czy zmniejszyła się ilość śmieci? Z pewnością tak jest. Zauważam dwu- lub nawet trzykrotną redukcję odpadów ogólnych, co przy jednoczesnym zmniejszeniu odpadów plastikowych skutkuje rzadszymi wizytami przy osiedlowych śmietnikach i odpowiednią ulgą dla środowiska. Planujemy używać go nadal i jednocześnie niecierpliwie czekamy na otwieranie się publicznych kompostowników dostępnych dla szerszej rzeszy mieszkańców. Kompostowanie powinno być kolejnym krokiem w rozwoju ekologicznej świadomości społeczeństwa. Warto je odczarować, zakasać rękawy i przetwarzać odpady!
Jak widać, dla chcącego nic trudnego 🙂 A może też używacie kompostowników i chcielibyście się podzielić swoimi doświadczeniami?