„Jak niby mam segregować śmieci, skoro mam małe mieszkanie?„, „Trzy kosze na odpady? Przecież nie zmieszczą się pod zlewem„, „Nie sortuję, bo nie mam do tego warunków” – takie wiadomości i komentarze otrzymuję regularnie. A że niedługo wszyscy będziemy musieli segregować odpady nie do trzech, tylko pięciu koszy, poprosiłam autorki swoich ulubionych blogów wnętrzarskich o poradę: jak zmieścić kosze do segregacji w mieszkaniu. Czy na pewno szafka pod zlewem to jedyne miejsce?
Według różnych badań odpady segreguje od pięćdziesięciu do siedemdziesięciu procent Polaków. Reszta wyrzuca wszystkie śmieci do jednego kosza. Dlaczego? Powody bywają różne: bo mieszkańcy nie wiedzą jak segregować (choć akurat poziom świadomości ostatnio się poprawia), bo nie wierzą w zapewnienia gminy o recyklingu, bo mocno się trzymają mitu o jednej śmieciarce, bo uważają, że w mieszkaniu nie mają warunków do postawienia koszy na każdy rodzaj odpadów… Mając na uwadze ten ostatni argument, zwróciłam się do specjalistek od wnętrz z pytaniem, jak możemy poustawiać kilka pojemników, by móc segregować w różnych warunkach mieszkaniowych. Magda, Monika i Paula (wspólnie z Mariuszem) prowadzą blogi o budowaniu, remontowaniu, wyposażaniu i dekorowaniu mieszkań i domów – specjalnie dla Was zgodziły się podzielić swoją wiedzą, doświadczeniem i własnymi przykładami.
Magda Motrenko, WNĘTRZA ZEWNĘTRZA
Moje odczucia odnośnie segregacji śmieci są mieszane. Nie w kwestii samej segregacji i odzyskiwania surowców, tylko odnośnie organizacji. Borykamy się z problemem małych mieszkań, a musimy pomieścić w nich coraz więcej koszy! Nie jest to łatwe zadanie. Póki mieszkamy sami lub tylko we dwoje, póki więcej jadamy na mieście niż w domu, póki większość dnia spędzamy w pracy, da się to jeszcze w miarę prosto zorganizować. Zamiast szafki pod zlewem możemy zamontować szufladę, do której wstawimy kilka pojemników. W szafce ciężko by się sięgało do tych postawionych głębiej – dzięki szufladzie wszystkie są łatwo dostępne. W szufladzie w sumie tylko dwa kosze, ale właśnie pomyślane w ten sposób, by zmieściło się pięć w przyszłości.
Większy problem pojawia się, gdy w domu mieszka pięcioosobowa rodzina, a w jej skład wchodzi freelancer, którzy w ciągu dnia nigdzie nie wychodzi. Ilość generowanych śmieci może być wtedy tak duża, że pojemniczki z szuflady trzeba by było opróżniać codziennie. Mieszkając na parterze może to nie problem, ale schodzenie ze śmieciami z czwartego piętra bez windy może szybko stać się uciążliwe i zniechęcić nas do podejmowania wysiłku uczciwej segregacji. Dlatego musimy wspiąć się na wyżyny naszej kreatywności i wymyślić coś innego. Nie ma rozwiązania uniwersalnego, najlepszego dla wszystkich. Warto samemu zastanowić się, jakich śmieci generujemy najwięcej i które kosze musimy mieć duże, a które nie. Istotne jest również, w których częściach mieszkania przydadzą się poszczególne pojemniki. W kuchni na pewno potrzebny jest pojemnik na odpady biodegradowalne, ale czy na pewno przyda się tam kosz na papier? Raczej więcej papierowych odpadów generujemy w okolicach biurka, dlatego nie musimy na siłę szukać w kuchni miejsca na aż pięć koszy. Jeśli płuczemy opakowania szklane i plastikowe, nie musimy zamykać pojemnika, w którym będziemy je przechowywać – to może być jakaś skrzynka. Zamiast tradycyjnie w kuchni, taki kosz może stanąć np. w przedpokoju blisko wyjścia, gdzie łatwo będzie donosić nowe śmieci z różnych pokoi.
Mój kosz na papiery wygląda niepozornie. To ozdobny koszyk, który stoi na biurku. Nie muszę go wykładać żadnym workiem, bo kartki są czyste. Potem łatwo je przełożyć do jakiegoś kartonu czy torby. Mogę też je przesypać bezpośrednio z koszyka do odpowiedniego kontenera. Dzięki temu, że jest szerokie dno, kartki mogą leżeć na płasko i zajmują mniej miejsca niż gdybym zwija je w kulki. W efekcie mogę rzadziej opróżniać mój kosz. Im mniej chodzenia ze śmieciami, tym życie jest przyjemniejsze. Dlatego nie upierałabym się przy zamykaniu wszystkich pojemników na śmieci w jednej szufladzie. Czasem lepiej rozstawić większe kosze w różnych częściach mieszkania i zrobić czasem trzy kroki do innego pokoju, niż codziennie biegać z tymi pojemnikami po schodach.
Paula & Mariusz, REFRESZING
Śmieci segregujemy od lat. Nie widzimy powodu dla dalszej kontynuacji dziesiątek lat braku segregacji. Nie trafia do nas, powtarzane błędnie, przekonanie, że wszystkie śmieci i tak lądują w jednym miejscu. To nieprawda. Dlatego je segregujemy, by firmy zajmujące się utylizacją konkretnych przedmiotów, mogły poddać je również recyklingowi. I nie czarujmy się, tam są pieniądze, więc nikt tych śmieci nie miesza na jednej kupie.
Segregację można sobie ułatwić prostymi trickami. Jednym z nich jest kupowanie konkretnych grup produktów partiami. Np. zapasy do domu. Większość z tych artykułów jest pakowana w kartony lub opakowania foliowe. Jeśli kupujemy je raz na jakiś czas, szykujemy sobie dwa worki do segregacji: na papierowe opakowania i folie. Robiąc takie większe zakupy, ograniczamy czas potrzebny na segregację.
Wzięliśmy też pod uwagę, jakich śmieci „produkujemy” w domu najwięcej. Aktualnie są to pampersy, jesteśmy świeżo upieczonymi rodzicami oraz butelki po wodzie- zadziwiające ile wody spożywa matka karmiąca. W tym drugim wypadku, ktoś powie, iż możemy pić wodę z filtra. Zgadzam się, jednakże na tym etapie wieku Helenki (niemowlę) wlewanie wody jedną ręką z filtra do szklanki i takie uzupełnianie kilkadziesiąt razy dziennie stało się dla mnie mocno upierdliwe. Doszła też kwestia mineralizacji wody. Na kilkanaście tygodni przesiadłam się więc na butelki.
By oszczędzić ilość miejsca, które zajmują w koszu na śmieci, korzystamy ze zgniatarki. Przez kilka dni zbieramy zużyte butelki do dużego worka, a później Mariusz je zgniata. Zajmują dzięki temu o 90% mniej miejsca! Pamiętajmy, że jest to nie tylko zabieg w kierunku ochrony środowiska, ale również nasze realne oszczędności, wszak za wywóz śmieci płacimy niemałe pieniądze.
Segregacja pozostałych odpadów to po prostu nieduże kosze pod zlewem. Jeśli ktoś w tym miejscu, chciałby mnie przekonać, iż jeden duży koszt to WYGODA, to ja mogę tylko napisać, że to raczej sam smród i bakterie. Jeden duży kosz, najczęściej pod zlewem, w którym myjemy np. owoce i wkładamy je do buzi, nie jest higieniczny moim subiektywnym zdaniem. Zapełnienie jednego dużego kosza (60 litrów), przez trzy dorosłe osoby i dziecko zajmuje około dwóch dni, w trakcie których tworzy się tam niezłe siedlisko bakterii. Zdecydowanie wolę dwa lub trzy małe kosze – jeden dla odpadów zmieszanych, które codziennie wyrzucamy do kosza, po wcześniejszym zgnieceniu nogami. Drugi dla odpadów selektywnych np. papier.
Segregacja obejmuje też szkło. Ze szkłem na szczęście jest najmniejszy kłopot, bo większość osób słoików nie wyrzuca, tylko re-używa.Jeśli spytacie o miejsce, to jak wspomniałam. Dwa małe kosze pod zlewem. Worek na butelki, który możemy schować za drzwiami, lub np. w dużym wiklinowym koszu w sypialni. Do tego zgniatarka i nasza systematyka. Świat będzie piękniejszy. Słowo!
Monika Wereda, U SIEBIE W DOMU
Tuż po tym jak wprowadziliśmy się do siebie wpadłam na pomysł wykonania własnego śmietnika. Nie znoszę nie mającej końca produkcji plastiku, i wydawania pieniędzy tam gdzie nie trzeba ich wydać. Z czterech desek które pozostały nam po budowie domu sama wykonałam stelaż na worki. Używamy go już dwa lata i świetnie spełnia swoje zadanie. Są w nim trzy przegródki na rzeczy ogólne, plastiki i szkło.
Stelaż Monika pomalowana farbą, a za pomocą sprayu i szablonów naniosła napisy, aby każdy wiedział, jaki rodzaj odpadów należy wrzucać do poszczególnego worka.
Nie ma tam odpadów naturalnych ponieważ za domem mamy ukryty w zaroślach wielki kompostownik. Co roku uzyskujemy z niego minimum pięć taczek świetnej jakości ziemi! Wszystko się da! Wystarczy tylko chwila czasu i pomysł na wykonanie!
Co myślicie o tych rozwiązaniach – sprawdziłyby się u Was? A może macie własne pomysły na rozmieszczenie koszy w mieszkaniu? Jeśli segregujecie odpady, koniecznie opowiedzcie w komentarzach, jak poradziliście sobie z kilkoma pojemnikami na śmieci!
A jeśli chcecie wiedzieć więcej o segregacji, zachęcam do dołączenia do newslettera. Z ręką na sercu: postaram się nie zaśmiecić Wam skrzynki mailowej 🙂