Biodegradowalne, oksydegradowalne, kompostowalne – widzisz te napisy na opakowaniach oraz torbach na zakupy i nie do końca rozumiesz, co one oznaczają i czym od siebie się różnią? Mam nadzieję, że rozjaśni Ci to wywiad z dr inż. Eweliną Basiak, która od ośmiu lat naukowo zajmuje się opakowaniami przyjaznymi dla środowiska.
Dr inż. Ewelina Basiak – posiada dwa doktoraty nadane przez Szkołę Główną Gospodarstwa Wiejskiego i Uniwersytet Burgundzki we Francji. Oba dotyczą tematyki opakowań biodegradowalnych, którymi dr Basiak zajmuje się od 2010 roku. Za swoją pracę została uhonorowana m.in. przez MNiSzW oraz PFPŻ ZP, przez 3 lata kierowała projektami w Instytucie Agrotechniki dotyczącymi nowych technologii opakowaniowych w przemyśle spożywczym przyjaznych środowisku i portfelom konsumentów.
Na nowo śmieci: Hit naszych czasów: „degradowalne” torby na śmieci i woreczki na psie odchody. Wydaje się, że są bardziej przyjazne dla środowiska niż zwykłe foliówki. Rzeczywiście są?
Dr inż. Ewelina Basiak: Raczej są trikiem marketingowym. Materiały degradowane dostępne na rynku potrzebują specjalnych warunków środowiskowych, by mogły być degradowane. Zaś woreczki dla naszych pupili generują dodatkowe zużycie plastiku. Stąd racjonalny konsument będzie w ogóle zużywał mniej opakowań.
No dobra, ale przypuśćmy, że musimy takiej torby użyć. I do wyboru mamy oxydegradowalną, biodegradowalną oraz kompostowalną. Zacznijmy od tej pierwszej – co to za opakowanie?
Tworzywo, z którego wykonano torby oxydegradowalne, jest zwykłym polimerem. Mówiąc kolokwialnie – plastikiem. Czyli mamy, na przykład, poliester, PET, LDPE, HDPE, do struktury których dodaje się cząsteczki tlenu. W określonych warunkach, to jest pod wpływem promieni UV i ciepła cząsteczki rozcinają długie łańcuchy polimerowe na krótsze odcinki. Dzięki temu materiał szybciej się rozkłada.
W sensie, rozkłada się do zera, czy rozpada na drobny pył?
Rozpada na drobny pył, praktycznie do tych samych substancji, z których powstał. Taki naturalny recycling, tylko w przypadku polimerów kopalnianych trwa to nawet kilkaset lat.
Ludzie postrzegają plastik jako problem środowiskowy. A to jest też problem zdrowotny.
Wspomniałaś, że do rozpadu „na pył” niezbędne są określone warunki. To znaczy, że utylizacja opakowań oxydegradowalnych musi zachodzić w specjalnych przeznaczonych do tego celu instalacjach?
Tak, musiałyby być specjalne pomieszczenia albo linie z lampami UV. To są jednak tylko hipotetyczne rozmowy, bo takie coś nie istnieje. Prawidłowa utylizacja opakowań oxydegradowalnych byłaby bardzo kosztowna. Dlatego odchodzi się od produkcji tego rodzaju folii.
Czyli opowieści o tym, że porzucone w rowie torby oxydegradowalne rozpadają się na mączkę, a potem fruwają w powietrzu i wraz z nim trafiają do płuc człowieka, są mitem! Bo nie rozkładają się w środowisku naturalnym, tylko w specjalnych instalacjach. Jakie więc ze sobą niosą zagrożenia tego rodzaju opakowania?
Takie plastikowe opakowania z reguły trafiają do zbiorników wodnych: rzek, mórz, oceanów, gdzie są zjadane przez ryby, które następnie konsumujemy my. Zjedzona przez nas ryba, która pochłonęła wcześniej taką foliówkę, powoduje zaburzenia hormonalne, a dokładniej mowa o ksenoestrogenach, typie ksenohormonów imitujących estrogen. Ludzie postrzegają plastik jako problem środowiskowy. A to jest też problem zdrowotny.
A co z torbami biodegradowalnymi?
Tak naprawdę, większość opakowań, które w sklepach sieciowych przedstawiane są jako biodegradowalne, również nie rozkładają się pod wpływem zwykłych warunków atmosferycznych, czyli gdzieś w drodze do sortowni, czy na wysypisku. Do ich rozkładu potrzebne są specjalne warunki środowiskowe, to jest odpowiednia zawartość tlenu, dwutlenku węgla, wody i mikroorganizmy glebowe, bo to zawarte w ziemi bakterie z rodzaju Nitrosomonas, Nitrobacter uczestniczą w procesach rozkładu.
Żebyśmy mogli zakopać w ogródku, opakowanie musi być kompostowalne, czyli posiadać znaczek z roślinką.
Czyli biodegradowalne polimery są traktowane przez bakterie jako pożywienie i przedrostek „bio” bierze się stąd, że w procesie rozkładu biorą udział żywe organizmy? Ale to wcale nie oznacza, że torbę biodegradowalną możemy zakopać w ogródku, prawda?
Żebyśmy mogli zakopać w ogródku, opakowanie musi być kompostowalne, czyli posiadać znaczek z roślinką. Jeśli odkopiemy po kilku tygodniach, to zobaczymy, że nic z opakowania nie zostało. Możemy takie opakowania dawać też do przydomowego kompostownika.
I można później takim kompostem nawozić ogródek?
A czemu nie, skoro opakowanie kompostowalne powstało z naturalnego surowca? Mamy roślinę, na przykład, kukurydzę, z której uzyskuje się skrobię. Z tej skrobi wytwarza się opakowanie, które jest biodegradowalne i jednocześnie kompostowalne. Pod wpływem warunków atmosferycznych i przy udziale bakterii materiał rozkłada się do pierwotnej postaci i wraca do gleby, z której wyrastają rośliny. To zamknięty cykl.
No dobra, biodegradowalne ze znaczkiem kompostowania możemy zakopać w ogródku albo wrzucić do domowego kompostownika i w ten sposób zutylizować. A co się robi z opakowaniami biodegradowalnymi, które znaczka kompostowania nie posiadają?
To jest dobre pytanie, tylko bardziej do zakładów komunalnych – co oni z tymi biodegradowalnymi robią? Zgaduję, że nic i opakowania rozkładają się na wysypisku nie w tak zawrotnym tempie, w jakim powinny.
Cena byłaby niższa, gdyby biodegradowalne kompostowalne opakowania produkowało więcej firm.
Z czego jeszcze, oprócz skrobi kukurydzianej, produkowane są przyjazne dla środowiska opakowania?
Z tego, co jemy. Źródłem są białka roślinne i zwierzęce, tłuszcze, cukry. W szczególności cukry, takie jak skrobia, celuloza. One są najbardziej dostępne, bo znajdują się niemal na wszystkich kontynentach i są relatywnie tanie. Takie opakowania produkowane są już nie tylko na skalę laboratoryjną, ale i przemysłową. Są firmy, które wprowadziły takie opakowania, natomiast mają one monopol, stąd cena tych opakowań nie jest porównywalna do plastiku. Cena byłaby niższa, gdyby biodegradowalne kompostowalne opakowania produkowało więcej firm.
Wyobraźmy sobie, że kompostowalne opakowania stają się powszechne. Podobnie jak teraz, należałoby je w jakiś sposób utylizować na skalę masową.
To już kwestia sortowania odpadów. Dzielimy je na papier, plastik, metal, produkty kompostowalne. W tej ostatniej frakcji mamy różnego rodzaju odpadki: obierki po ziemniakach, ogryzki, skorupki po jajkach. Można byłoby tam też zakwalifikować biodegradowalne kompostowalne opakowania i razem utylizować. Takie możliwości są. Kwestia tylko wyedukowania społeczeństwa.